Reprodukcja obrazu Juliana Fałata pt. Krajobraz zimowy

Zapraszamy do zapoznania się z szóstym z cyklu artykułów autorstwa Wiktorii Gajos, studentki Historii sztuki na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, dotyczących historii malarstwa polskiego, ze szczególnym uwzględnieniem zbiorów Muzeum Śląskiego.

 

Julian Fałat i Krajobraz zimowy (Bystra), 1915

Pośród imponującej liczby dzieł sztuki, którymi dysponuje Muzeum Śląskie w Katowicach, tak przeróżnych pod względem swej techniki i wykonania, znaleźć można obraz całkowicie inny, niż reszta. Krajobraz zimowy, autorstwa Juliana Fałata, ukazujący impresjonistyczny pejzaż polskiej natury, której artysta był tak ogromnym miłośnikiem (szczególnie porą zimową) – łamie wszelkie konwencje poprzez uzyskany przez malarza, tak prosty, mogłoby się wydawać, efekt bieli. Znana powszechnie skłonność Fałata do malowania śniegu dowodzi wybrania przez niego najtrudniejszej drogi w malarstwie. Wśród farb wodnych nie ma bowiem farby białej, aby więc osiągnąć w przedstawianym krajobrazie efekt bieli, należało jedynie pozostawić niezamalowana tekturę. Co jednak począć, gdy jedynym tematem dzieła jest śnieg?

Julian Fałat przyszedł na świat w 1853 roku w Tuligłowach, we wsi na terenie dzisiejszej Ukrainy. Wychował się w ubogiej rodzinie wiejskiego organisty, nie snując planów rozwijania błyskotliwej kariery w świecie artystycznym – choć malowanie było jego talentem od lat najmłodszych. Nie chciał się uczyć, nie znosił szkoły, a dzieciństwo upłynęło mu głównie na pasaniu gęsi i krów. W związku jednak ze swoim wrodzonym talentem do malowania w roku 1869 ubiegał się o studia w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, na które z trudem się dostał, lecz utrzymanie stanowiło dla niego problem – cierpiał więc głód i biedę. To właśnie brak pieniędzy uniemożliwił mu malowanie farbami olejnymi, co było również bezpośrednią przyczyną jego późniejszego stania się najznakomitszym polskim akwarelistą. Lata studenckie były dla Fałata bardzo trudne – nawet sam dyrektor SSP, do którego trafiały teczki z pracami malarza, udzielał mu rad, aby ten zaczął przyuczać się u szewca albo wrócił do pasania krów. Artysta mieszkał wówczas w nieopisanej biedzie, łapiąc się każdej możliwej pracy – był m.in. mierniczym i kreślarzem. Dzięki pomocy znajomych i przyjaciół udało mu się wyjechać do Szwajcarii, a następnie do Monachium – uważanego w II połowie XIX wieku za główny ośrodek rozwoju sztuki. Fałatowi właśnie tam przyszło zdobyć za jeden z jego obrazów srebrny medal, co znacznie zbliżyło go do upragnionej popularności i sławy. W 1884 roku wyruszył w dalszą podróż do Paryża i Hiszpanii, a zaledwie rok później podjął się wyprawy dookoła świata na Wschód do Japonii i przez Ocean Spokojny do Ameryki. Do Polski wrócił już ze sławą mistrza akwareli.

W 1886 roku Julian Fałat wyjechał do Nieświeża na polowanie na niedźwiedzia u książąt Radziwiłłów, u których ugoszczony został również przyszły cesarz Niemiec, Wilhelm Pruski. Dla Fałata było to wielkie wydarzenie, o którym pisał w swoim pamiętniku, opowiadając także, że współtowarzysząca mu w czasie polowania zimowa sceneria miała swoje odzwierciedlenie w wielu jego obrazach i szkicach. Wrócił stamtąd jako inny artysta, osiągnąwszy przełom w swoim malarstwie. Narodziło się u niego wówczas początkowe zafascynowanie zimowym krajobrazem, łowami i dziką naturą. Warto wspomnieć, że w trakcie polowania u Radziwiłłów został również zaproszony do Berlina, w którym spędził kolejne dziesięć lat, realizując dworskie zamówienia i wielokrotnie wyjeżdżając do Hubertusstocka, myśliwskiej rezydencji cesarza. W 1893 roku otrzymał nominację na członka berlińskiej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Dwa lata po śmierci Jana Matejki Fałat dostąpił zaszczytu objęcia stanowiska dyrektora Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie, w której dokonał gruntownej reformy programu nauczania. Reforma przysporzyła mu niestety wielu wrogów – od 1905 roku pełnił również funkcję rektora uczelni. To właśnie za jego sprawą tacy artyści jak Stanisław Wyspiański, Jacek Malczewski, czy Józef Pankiewicz znaleźli się na liście nowych profesorów – czym niestety nie udało mu się podbić serca Krakowa. Kiedy w 1910 roku, na skutek strajku studentów, złożył insygnia rektorskie. Miasto pożegnało go niestety obojętnie. Na emeryturze przenosi się do swojej posiadłości w Bystrej na Śląsku Cieszyńskim, w której spędza ostatnie dwadzieścia lat swojego życia. Mieszkał tam ze swoją żoną, młodą hrabianką Marią Ludwiką Comello Stuckenfeld, spokrewnioną z Habsburgami. W jego domu, zwanym Fałatówką, powstają portrety licznych gości, a także krajobrazy Beskidu Śląskiego.

Po niewyjaśnionej śmierci jego żony w 1916 roku, Julian Fałat wobec kryzysu lat dwudziestych obawiał się niedostatku, na skutek czego zaczął malować w niewiarygodnie szybkim tempie i dużych ilościach. Jego dzieła wydawały się coraz gorsze, powtarzalne i widocznie pędzące jedynie za potrzebnym zarobkiem. Wśród artystów powstało wówczas nowe określenie tych malarzy, którzy goniąc za pieniędzmi zaprzepaścili swój wielki talent – mówiono o nich, że „sfałacieli”. Lata dwudzieste były również czasem tworzenia wielu sfałszowanych obrazów Juliana Fałata, przedstawiających głównie zimowe krajobrazy, z których malarz był najbardziej znany. Dzieła te rozprzestrzeniały się na całą Polskę, siejąc zamęt na rynku artystycznym.

Obraz należący do Muzeum Śląskiego, przedstawiający Krajobraz zimowy, to jeden z wielu pejzaży z cyklu powstałego w trakcie pobytu artysty w Bystrej. Fałat malował nie tyle sam przedmiot (w tym przypadku śnieg), ile jego współistnienie, współgranie ze światłem i powietrzem. Raz widzimy iskrzenie białej pokrywy, innym razem głębokie, niebieskie i aż fioletowe cienie. Przedstawione przez niego widoki, w tym przede wszystkim przedzierający się przez zaspy na wpół zamarznięty strumyk, nie są płaską sztuczną dekoracją, lecz wręcz namacalnym zjawiskiem, żywcem przeniesionym z realnego świata. U Fałata charakterystycznym jest podkreślenie układu horyzontalnego, który w przypadku tegoż akurat dzieła, odcina powierzchnię śniegu z niebem pełnym majaczących chmur. W serii zimowych pejzaży ze strumykiem, zwłaszcza tych wykonanych w technice akwarelowej, daje o sobie znać przede wszystkim wspomnienie podróży do Japonii, która była jedną z najważniejszych w jego karierze. Jego japońskie doświadczenia dały o sobie znać w akwarelach, które Fałat przestał upodabniać do malarstwa olejnego, wydobywając tym samym specyfikę farb wodnych w swobodnych, rozlanych plamach i bieli (jako elemencie kompozycyjnym). Podobnie jak w przypadku mistrzów japońskiego drzeworytu, którzy seriami pracowali nad jednym motywem, który zmieniał się w zależności od pogody, pory dnia i pór roku, Fałat stał się twórcą cyklu przedstawiającego panoramę rodzimego zimowego pejzażu. Prace charakteryzują zarówno realistyczne detale, jak i szerokie plamy barwne – widoczne zdecydowanie na obrazie z Muzeum Śląskiego. Świeżo spadły śnieg na obrazach malarza topnieje pod pierwszymi słonecznymi promieniami przedwiośnia. Na tych bezludnych pejzażach od czasu do czasu widać także przelatującego ptaka (Pejzaż zimowy z rzeką i ptakiem) lub przebiegającego lisa. Na obrazie z 1915 roku widać jedynie świeżo odciśnięte w śniegu ślady zwierzęcych łap.

Julian Fałat sam o sobie mówił jako o poecie pejzażu. Przedstawiany przez niego śnieg ma tysiące kolorów w zależności od pory dnia, padania światła i pogody. Obraz, który można dziś oglądać w Muzeum Śląskim w Katowicach, będący jednym z wielu przedstawiających zimowy krajobraz w Bystrej, jest zjawiskiem szczególnym w kolekcji gromadzonej przez Tadeusza Dobrowolskiego. W porównaniu do pozostałych krajobrazów Fałata, w pełni realistycznych, ten we wspaniały sposób pokazuje wrażenie ulotności i swoją impresjonistyczną stronę.

Wiktoria Gajos

 

Luty 24 2021

Szczegóły

Start: 24 lutego (śr.) | 08:00
Koniec: 14 marca (nie.) | 17:00
Kategoria: Imprezy nieodpłatne, Wirtualnie, Wystawy